Przeniosłam bloga w nowe miejsce. Zapraszam serdecznie na http://spojrzprzezokno.blog.pl/
Spójrz przez okno...
O Krakowie, górach i miejscach, w które mnie poniesie.
Spójrz przez okno
czwartek, 22 maja 2014
czwartek, 15 maja 2014
Coś dla małych i dużych chłopców, czyli wystawa klocków LEGO
Jako mała dziewczynka miałam żółtą koparkę. Po co dziewczynce koparka, nie mam bladego pojęcia, ale sprzęt miałam. Może to były próby wprowadzania gender w moje życie? Chyba nawet raz ją złożyłam i rzuciłam w kąt. Na tym moje doświadczenia z LEGO się kończyły, dlatego też informacja o wystawie klocków w Krakowie nie wzbudziła we mnie wielkich emocji. Zupełnie inaczej rzecz się miała z pewnym małym chłopcem... który zamieszkuje w ciele pewnego dorosłego faceta. Oczy świeciły mu się jak dwie pochodnie na sam dźwięk słowa LEGO!!!!!!
Pojechaliśmy więc. Wystawa mieści się w Futura Park w Modlniczce, można ją tam oglądać do 29 czerwca. Bilet - 12 złotych... zdzierstwo. No ale czegóż się nie robi, aby sprawić dziecku radość ;) Nawet bardzo dużemu dziecku.
Klocków zatrzęsienie! Od pierwszej gablotki słyszę: "Popatrz! Wóz Drzymały! Popatrz! Ogórek! O, a tam Gwiezdne Wojny!". Mniej więcej taki jest rozstrzał tematyczny wystawy.
Przechodzimy obok klocków związanych z filmami. Star Wars, The Lone Ranger, Piraci z Karaibów, Indiana Jones i wiele innych, zarówno tych, które pamiętam z dzieciństwa jak i całkiem świeżych. Niesamowity biznes... Prawie każda hollywoodzka produkcja ma swój odpowiednik w klockach.
Sporo miniatur autentycznych budynków. Jest Opera w Sydney, i Taj Mahal, i nasz rodzimy, niezatapialny Stadion Narodowy. Po co jeździć do Australii, Indii, czy nie daj Boże Warszawy ;) Wszystko na wyciągnięcie ręki!
Dużo przestrzeni poświęconej życiu publicznemu, środkom transportu, rozrywce. Lotnisko, prawie jak Schiphol. Korek na pasie startowym na dobrych kilkanaście minut oczekiwania.
Dworzec, z prawdziwą jeżdżącą kolejką. Pociąg uruchamia się naciskając czerwony guzik, znajdujący się na wysokości wzroku 5-latka. Mój mały chłopiec musi się do niego mocno schylić. Ale radochę odczuwa taką samą jak drobiazg biegający wokoło.
Posterunek policji wzbudza w małym chłopcu największe emocje. "Popatrz, jaka wielka policja! A ja miałem tylko taką niedużą :(" W jego oczach widzę faktyczny smutek i zawód. Coś czuję, że przy kolejnej okazji rodzice usłyszą kilka wyrzutów na temat zmarnowanego toksycznego dzieciństwa.
O, jest i coś dla dziewczynek. LEGO utrzymane w tonacji różu i fioletu. Choć nie jestem fanką tych kolorów, to od razu przyciągają mój wzrok. Ciekawe zjawisko. Może jednak nie bez powodu różowy jest kolorem dziewczynek? Z drugiej strony... Te klocki wydają mi się z całej wystawy najmniej ciekawe.
Bożonarodzeniowy pejzaż zimowy w biało-niebieskiej szacie.
A niedaleko karuzela, prawie jak ta z Małego Rynku.
Największe wrażenie robi na mnie bitwa! Smoki, rycerze, zamek, maszyny oblężnicze. W zasadzie jedyna rzecz na wystawie, która rzeczywiście mnie "rusza". Być może przez zamiłowanie do fantasy, a może przez tak wielką liczbę nagromadzonych w jednym miejscu figurek. Są ich setki, a może tysiące, trudno policzyć. Na zdjęciu wygląda to jak jeden wielki b...ałagan, ale w rzeczywistości robi naprawdę ciekawe wrażenie.
Na koniec drobny rys historyczny. Renesansowy zamek w Krasiczynie, bitwa morska ze Szwedami pod Oliwą i wojsko polskie w 1939 roku. Szczególnie podoba mi się wpół zatopiony okręt, prawie jak żywy.
Kto ma dzieciaki, albo dużego małego chłopca w domu niech biegnie na wystawę! Będą zachwyceni! Kto ma ograniczone zasoby portfela - niech nie wspomina dzieciom o tej atrakcji! Przy wyjściu z wystawy znajduje się sklep, w którym można uraczyć malucha dowolnie wybranym zestawem klocków. W cenie... ech, szkoda gadać.
Na koniec słyszę: "To kiedy jedziemy do Legolandu?" :)
środa, 14 maja 2014
Zwiedzając opuszczony szpital w Nowym Targu
Pogoda przepiękna, oczekując więc na eskortowanego wybieramy się na spacer po okolicy. Najpierw rzuca nam się w oczy wiele mówiący baner - Dom Seniora, a nad nim reklama producenta nagrobków, do tego wszystko tuż przed szpitalem. Czyżby wykorzystanie starej zasady dóbr komplementarnych? Zupełny brak wyczucia...
Tuż obok obecnego szpitala rozciąga się kompleks budynków starego opuszczonego szpitala. Teren jest w pełni dostępny, nie ma żadnego ogrodzenia, nie wspominając już o ochronie. Przechodzimy miedzy zrujnowanymi budynkami, wszędzie powybijane okna, powyrywane okiennice. Złowieszczo powiewa szarobure wspomnienie po firance. Czuję się trochę nieswojo, ale jednocześnie jest coś przyciągającego w tych ruinach.
Jeden z budynków spalony. Obok jedyny zachowany napis "Pracownia patomorfologii i medycyny sądowej". Cały teren jest ogromny. Kilka, a może nawet kilkanaście budynków.
Z pewnym niepokojem wchodzimy po schodach do jednego z budynków. Depczemy po rozbitym szkle, którego wokół jest pełno. Zdewastowana klatka schodowa, metalowe poręcze ucięte przez zbieraczy złomu. Pomieszczenia kompletnie zrujnowane. Farba schodzi ze ścian płatami, wszystko pokryte napisami w większości mocno obelżywej treści.
Czuję się jak w amerykańskim filmie policyjnym - do każdego pomieszczenia wchodzimy z duszą na ramieniu, brakuje nam tylko broni, gdy wyskakujemy zza rogu. W każdym pokoju ktoś może być... Gdyby takie miejsce było w Krakowie na pewno spotkalibyśmy tu bezdomnych lub narkomanów. W Nowym Targu prawdopodobieństwo jest zapewne mniejsze, ale i tak czujemy się dość niepewnie. Dobrze, że jest środek dnia i pełne słońce, w przeciwnym wypadku byłoby jak na planie thrillera z akcją w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym, po którym nadal plącze się morderca psychopata.
W budynkach nie ma już żadnych pozostałości po szpitalu. Wejście do takiej opuszczonej nory ma w sobie urok odkrywania tajemnicy. Ale na tym uroki się kończą. Pozostaje niesmak, że takie miejsca nie zostają zagospodarowane albo wyburzone.
Opuszczamy pustostan, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Z drugiej strony szpitali, jak to na Podhalu, bacówka. Znacznie bardziej odpowiada mi taki krajobraz.
Nad nami przez cały czas krążą szybowce, windowane do góry przez mały samolot z pobliskiego lotniska. Przy tej widoczności chciałoby się wskoczyć na pokład i poszybować w stronę chmur. Szybowce i paralotnia są moim wielkim marzeniem od dłuższego czasu. Kiedyś się spełni!
Po odebraniu poszkodowanego z pogotowia, czas na powrót do domu. Po drodze, na osłodę, przepyszne lody w Ostrowsku. Szczerze polecam! Dostępne są tylko cztery smaki wyrabianych domowym sposobem cudnie śmietankowych w konsystencji lodów. Sympatyczna pani zgadza się na zrobienie zdjęcia, ale "żeby tylko mnie nie było na nim widać!".
Znakiem szczególnym w Ostrowsku jest szyld z lodami i zawsze pełny
parking. Tym razem zajęty przez dwa samochody policyjne. W okolicy
wszyscy wiedzą, że te lody rozpływają się w ustach! A ja teraz wiem, że ups... czas na manicure ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)